Sezon NBA trwa już 10 dni. Podczas QTNA w tym tygodniu zastanowimy się nad wpływem kontuzji Stephena Curry’ego, podejściem Joe Mazzulli do walki, „niezbywalnym” kontraktem Zacha LaVine’a i wczesną paniką u kilku niedawnych mistrzów.
Trener Celtics Joe Mazzulla w wywiadzie radiowym zasugerował dopuszczenie walk w NBA. Za duży spadek na jego chipie, czy może coś kombinuje?
Tak.
Na początek Mazzulla jest interesująca, jeśli nic innego. Charakter coachingu został nieco uregulowany w ciągu ostatnich kilku lat, a dopełnieniem tego było to, że trenerzy nie nosili już garniturów na ławce rezerwowych – ubieranie się jako wyraz własnej osobowości.
Jednak dla Mazzulli jest on najmłodszym trenerem w NBA, ma 35 lat i być może nie ma wiedzy na temat wczorajszych meczów, w których fizyczność była częścią gry, a sędziowie pozwalali zawodnikom w dużym stopniu na kontrolowanie siebie. Postrzega to po prostu jako kolejny element angażujący fanów.
„Z punktu widzenia rozrywki najważniejszą rzeczą, z której okradamy ludzi, jest to, że nie można już walczyć” – Mazzulla powiedział 98.5 Sports Hub w Bostonie. „Chciałbym, żebyś przywrócił walkę. … Co jest zabawniejszego niż mała bójka? Jak to się dzieje, że w baseballu wolno im sprzątać ławki?”
Odpowiedź jest wielowarstwowa, skomplikowana i niewygodna. Ale zacznijmy tutaj. Ameryka nie chce oglądać czarnoskórych mężczyzn walczących w pobliżu fanów płacących ogromne pieniądze – NBA sprzedaje intymność, która może sprawić, że walka będzie trudna. Mecz Malice at the Palace, który odbył się 20 lat temu w przyszłym miesiącu, pozostawił niezatarte wrażenie w oczach widzów, a znamy wszystkie hasła, których używano i które stosowano by, gdyby NBA nie utrzymywała mocne podejście do gry fizycznej.
Szczerze mówiąc, wtedy nie było to do końca „dozwolone”. Ta szalona scena w Auburn Hills eksplodowała w piątkowy wieczór i od tego czasu świat sportu nie jest już taki sam. Ale w baseballu, zwłaszcza gdy uderzający zostają uderzeni szybkimi piłkami o prędkości 100 mil na godzinę, sprawiedliwość strażników jest częścią gry. Z wielu powodów kultura NBA nie pozwala zbirom chronić meczu na ich warunkach.
Wracając do późnych lat 90., kiedy wyniki zaczęły spadać, a mecze traciły na wdzięku, pewne incydenty były godne uwagi. Bójka Knicks-Heat w 1997 r. w piątym meczu półfinału Wschodu, podczas której PJ Brown z Miami przewrócił Charliego Warda do góry nogami w stylu WWE, zmieniła ton tej serii. W meczach 6 i 7 było tak wiele zawieszeń dla zawodników uczestniczących w meczu lub opuszczających ławkę rezerwowych, że ówczesny komisarz David Stern musiał nałożyć kary w kolejności alfabetycznej, ponieważ drużyna Knicks nie miałaby wystarczającej liczby aktywnych zawodników!
Niecały rok później Alonzo Mourning i Larry Johnson nie mogli już powstrzymać wzajemnej pogardy w ostatnich sekundach czwartego meczu swojej serii pierwszej rundy, podczas których każdy rzucał serią kosiarek. Swoją drogą, żaden nie wylądował. Jedyną rzeczą, która faktycznie wylądowała, był trener Knicks Jeff Van Gundy, który położył się na nodze Mourninga jak szczeniak, który mieści się w torebce. Grafika, choć zabawna, postawiła ligę w sytuacji, w której musiała przyciąć takie czarne oczy.
Dzisiejsza gra nadal charakteryzuje się dużym fizycznym wnętrzem, a przy rozłożonej podłodze istnieje większe prawdopodobieństwo, że zakończenie gry wywrze wpływ na gracza, w porównaniu z ograniczonymi przestrzeniami sprzed kilkudziesięciu lat. Jednak NBA myli się, wierząc, że kibice nie doceniają fizyczności. Dowiedziałbyś się, kim są prawdziwi twardzieli, gdyby gracze wiedzieli, że sędziowie i koledzy z drużyny nie będą tak szybko wkraczać i przerywać sprawy; Ustawowa przemoc sprawdza się w innych dyscyplinach sportowych, zwłaszcza w NFL. Niektórzy złoczyńcy, którzy nie boją się pomylić sytuacji, nie są taką złą rzeczą w tej NBA.
Kontrakt Zacha LaVine’a został uznany za niezbywalny poza sezonem. Jak należy go teraz oceniać?
Dwie rzeczy są niezaprzeczalną prawdą w NBA. Po pierwsze: latem zawsze nie można handlować kontraktami, ponieważ graczy zazwyczaj ocenia się na podstawie tego, czy jako pierwsi osiągną limit, a dopiero po drugim meczu, jeśli w ogóle. Druga prawda: po rozpoczęciu sezonu umowa kończy się dalej. Oczywiste, tak. Jest to jednak przypomnienie, aby zachować ostrożność przy ocenianiu dobrego zawodnika na podstawie jego kontraktu, ponieważ LaVine — gdy dasz mu rozgrywającego na polu obrony, który pozwoli mu płynnie działać — jest obecnie najlepszą wersją samego siebie.
Po tym będzie on przewidywany na kolejne dwa sezony – z opcją zawodnika na sezon 2026–27 wartą 48,9 miliona dolarów, która wydaje się być pewnym wyborem – ale jak dotąd spisuje się nieźle. Josh Giddey i Lonzo Ball to czujni obrońcy, którzy są także kreatywnymi podań. LaVine jest idealnym celem.
Zawsze był skutecznym strzelcem z wyskoku, ale teraz skupia się na trójkach, zdobywając prawie osiem na mecz przy skuteczności 44%. LaVine ma ogólny wynik 51,3% (najwyższy poziom w karierze), co pokazuje, że nie wymusza ataku i nie pozwala, aby gra dyktowała mu ruchy.
Nic nie wskazuje na to, że Bulls nadal nie chcą wycofać się z biznesu LaVine’a, ale potencjalni zalotnicy, którzy obawiali się operacji, która zakończy jego sezon po 25 meczach, powinni rozwiać swoje obawy. Jego obrona i wytrzymałość będą słusznymi kwestiami, ale jeśli chodzi o zdrowie, pokazał, że potrafi podnosić się po wyniszczających kontuzjach.
Stephen Curry skręcił kostkę i w piątek zostanie ponownie oceniony. Czy istnieje złoty środek?
Cóż, z pewnością sprawdza to całą „siła liczebną” i poświęca wiele uwagi głównemu trenerowi Steve’owi Kerrowi. Wydaje się jednak, że Kerr stanął na wysokości zadania, a Warriors mają piekielną, aktywną obronę, czego przykładem jest duszenie New Orleans Pelicans u siebie we wtorek wieczorem i Draymond Green, który w rewanżu 24 godziny później popisał się mistrzowską defensywą.
Przeniesienie Jonathana Kumingi na ławkę rezerwowych pod nieobecność Curry’ego i Andrew Wigginsa wydaje się na pierwszy rzut oka ryzykownym posunięciem, biorąc pod uwagę, że Kuminga i Warriors nie mogli dojść do porozumienia w sprawie przedłużenia na skalę debiutanta, ale wygląda na słuszny ruch. Nawet bez dwóch filarów drużyny tytułowej na rok 2022 i De’Anthony’ego Meltona Warriors nadal wyglądają na głęboko zakorzenionych, tak jak Kerr może przeprowadzić 10-osobową rotację z zapasem miejsca. Wszystkie cztery zwycięstwa Warriors były różnicą 15 lub więcej punktów, aczkolwiek przeciwko słabszej konkurencji, a jedyna porażka miała miejsce wtedy, gdy Curry odpadł w niedzielnym meczu z Clippers.
Curry to największa pik w talii, ale jest kilka kart z figurami, które mogą mieć wpływ na grę, a nawet kontrolować kwartę. Wiemy, że Green potrafi grać w defensywie przez długie okresy czasu, a teraz Buddy Hield pokazuje, że potrafi dobrze prosperować w zwycięskiej sytuacji.
Młodzi ludzie, Brandin Podziemski, Trayce Jackson-Davis i Moses Moody, wyrośli na godnych zaufania autorów. Nasuwa się pytanie, zwłaszcza jeśli założymy, że Curry wkrótce powróci do zdrowia i będzie grał na swoim zwykłym, wysokim poziomie: czy Warriors będą skłonni poświęcić część swojej przyszłości, aby uciec teraz?
Zachód jest przepełniony, a młodzi gracze będą kosztowni, gdy zbliża się termin przedłużenia rozgrywek, więc można założyć, że franczyza stanie się bardziej agresywna, jeśli uda im się to utrzymać.
Ale w międzyczasie siła w liczbach znów brzmi całkiem nieźle.
Bucks i Nuggets w niczym nie przypominają mistrzów najnowszego rocznika. Który powinien panikować?
Wierzcie lub nie, ale wygląda na to, że Nuggets. W końcu Nikola Jokić jest wciąż w świetnej formie i potrzebował dobrego występu, aby w dogrywce pokonać na wyjeździe nieznośną drużynę Brooklyn Nets. Wydaje się, że ryzykujesz, że go zmęczysz, zanim dojdziesz do play-offów, a wyraźnie było widać, że był zmęczony pod koniec drugiej rundy serii przeciwko Minnesota Timberwolves. Warto więc obejrzeć.
Niezależnie od tego, jakie paliwo ma w zbiorniku Russell Westbrook, w niektóre wieczory będzie niezastąpiony jako rozgrywający. Mimo że jego strzały są kiepskie – i szczerze mówiąc, skład Nuggetsów strzela słabo, poza Jamalem Murrayem – masz wrażenie, że element chaosu Diabła Tasmańskiego, który wnosi Westbrook, jest wart tej niewielkiej inwestycji.
Dla Bucksów problemem jest ławka rezerwowych, ale gdy Khris Middleton powróci z operacji poza sezonem, Taurean Prince zmieni się z przemęczonego startera w wartościowego rezerwowego. Tylko Bobby Portis jest obecnie produktywny w czołowym ciężkim składzie. Biorąc pod uwagę nierówną passę w zeszłym roku, łatwo wskazać Giannisa Antetokounmpo i Damiana Lillarda, ale nie stanowią oni problemu. I nawet jeśli stan zdrowia Middletona stoi pod znakiem zapytania, na który Bucks nie mogą sobie pozwolić, do tego czasu nie będziemy wiedzieć, jakie ruchy będą musieli wykonać – nawet przy ograniczonych zasobach.
Poczekamy więc na oba, zanim wpadniemy w całkowitą panikę.